Odsłona 2
Czy Polska była mocarstwem?
Pytanie z pozoru wydaje się kuriozalne. W świetle naszych współczesnych dokonań na arenie międzynarodowej, Polska jawi się jako niezwykle dumne, wręcz aroganckie, państwo którego siła jest wszakże odległą projekcją pozycji choćby z lat 1918-1939. A i wtedy Polska była krajem, które było przedmiotem rozgrywek ówczesnych mocarstw. Czy Polska zatem w swojej 1000-letniej historii była kiedykolwiek mocarstwem? Czy podobnie jak inne wielkie państwa dyktowała warunki sąsiadom, najeżdżała je z jednej strony i cywilizowała z drugiej? W jakim momencie naszych dziejów Polska dała najwięcej Europie a może i światu. Odpowiedź na to pytanie choć wcale nie najłatwiejsza jest wszakże dla mnie oczywista. Takim czasem były lata panowania króla Zygmunta Starego i jego syna Zygmunta Augusta, czyli lata 1501-1572. Polska „Złotego Wieku”. Kraj wolności religijnej i humanizmu, bogactwa za sprawą wysokich cen zboża, względnego spokoju na granicach. Polska, z którą musieli się liczyć wszyscy ówcześni władcy, uważając nie rzadko za zaszczyt, że ostatni Jagiellonowie łaskawie ich raczyli zaprosić czy docenić. Od Habsburgów przez władców Francji i Anglii, cara Rusi, sułtana tureckiego, po wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego wszyscy zabiegali o poparcie Zygmuntów lub przerażeni pozycją Polski knuli przeciwko nim intrygi.
Za sprawą unii z Litwą Polska stała się jednym z największych państw w Europie, trzykrotnie większym od dzisiejszej. Jedynie Rosja i Turcja powierzchniowo ją wyprzedzały. Także pod względem liczby ludności Polska była w czołówce, ze swoimi 7,5 mln ludności ( inne dane podają nawet 10 mln) ustępowała tylko najludniejszej Francji (16 mln), Rzeszy Niemieckiej (12 mln), Włochom (11 mln) i Rosji (10,5 mln). O pozycji gospodarczej ówczesnych państw oraz ich możliwościach rozwojowych decydował przede wszystkim poziom plonów. XVI-wieczna Polska fantastycznie rozwijała się pod tym względem, ustępując tylko Niderlandom. Zważywszy jednak na ogromną powierzchnię upraw stała się prawdziwym „spichlerzem” Europy i potrafiła to znakomicie wykorzystać. Swój dynamiczny rozwój gospodarczy Polska zawdzięczała przede wszystkim Kolumbowi i odkryciom geograficznym, co spowodowało napływ do Europy gigantycznej ilości kruszców szlachetnych. Potroiło to liczbę monet bitych ze złota i srebra, czego natychmiastowym rezultatem był niespotykany dotąd wzrost cen żywności. Oblicza się, że ceny żywności na terenie Europy wzrosły w przeciągu XVI wieku o 300 % przyczyniając się do spektakularnej koniunktury na polskie zboże. Gdy uświadomimy sobie, że wartość eksportu polskiego zboża wzrosła aż 10-krotnie nie zaskoczy nas dodatni bilans handlowy i systematyczny napływu do Polski pieniądza na inwestycje. Prawdziwy boom przeżywał Gdańsk, przez który szło 80 % polskiego eksportu. Nic dziwnego, że Gdańsk był w XVI w. najludniejszym polskim miastem ( 60 tysięcy mieszkańców) przewyższając stołeczny Kraków, Wilno, Poznań, Lwów i Warszawę. Było co wydawać także na armię, która u schyłku XVI w. stanowiła 0,7 % ludności, gdy w najsilniejszej w Europie Francji ledwie 0,4%. Mieszkańcy Rzeczypospolitej mogli czuć się bezpiecznie.
Niezwykłe zapotrzebowanie na polskie zboże brało się przede wszystkim z jego konkurencyjnej ceny na rynkach europejskich. Według wyliczeń prof. Wyczańskiego zyski z polskiego folwarku pańszczyźnianego wykorzystującego darmową pracę chłopów były 10-krotnie większe od wpływów z dzierżaw uzyskiwanych z ziemi uprawianej przez wolnych chłopów. Konkurencyjność polskiego zboża można porównać jedynie z dzisiejszą konkurencyjnością produktów chińskich, a darmową pracę chłopów na folwarku porównać z pracą współczesnych chińskich robotników pozbawionych jakichkolwiek ubezpieczeń społecznych i rentowych a do tego bardzo nisko opłacanych. Nie przypadkowe to porównanie, bowiem XVI- wieczna Rzeczypospolita rozwijała się równie dynamicznie jak współczesne nam Chiny.
Gospodarka polska rozwijała się harmonijnie a obok szlachty z rozwoju korzystały także miasta i chłopstwo. W Polsce XV w. było ledwie 450 miast gdy u schyłku panowania Jagiellonów aż 1000. Ilość działających ( płacących podatki) rzemieślników była do prawdy imponująca. W małych ledwie kilkutysięcznych miasteczkach było po kilkudziesięciu sukienników, szewców, piekarzy. W niewielkim Garwolinie zarejestrowano aż 63 browarników. W naszej tysiącletniej historii tylko w XVI w. wieśniakom nie opłacało się pieczenie chleba w domu. Taniej, lepiej i łatwiej było go kupić w pobliskim miasteczku. Dla porównania jeszcze w latach 60-tych XX w. było w PRL-u wiele wsi gdzie chleb tradycyjnie pieczono w domu. Nasz kraj rozwijał się nieustannie do przełomu XVI/XVII w., od kiedy zaczął się powolny regres. Poziom wzrostu gospodarczego z końca XVI w. na ziemiach polskich osiągnięto dopiero kilka lat po utracie niepodległości ok. 1800 r.
Dynamiczny rozwój gospodarczy XVI-wiecznej Polski nastąpił przede wszystkim dzięki szlachcie. Skąd nagle w przedstawicielach „klasy próżniaczej” taka aktywność i determinacja?. Odpowiedzi należy szukać ponownie w odkryciu Nowego Świata przez Kolumba, zakończenie licznych wojen w Europie, a w Polsce wojny trzynastoletniej z Zakonem Krzyżackim. Szczególnie ten konflikt pokazał słabość armii opartej na pospolitym ruszeniu rycerstwa. Nie bez znaczenia były również przemiany w technice wojennej związane z upowszechnieniem się broni palnej. Zmiany te zmusiły władców, do poszukiwania oddziałów w pełni zawodowych, nie dzielących obowiązków stawania zbrojnie z prowadzeniem własnych majątków ziemskich. Pozbawiona dotychczasowych splendorów i apanaży klasa rycerska musiała zabiegać o elementarne środki do życia. Biedujący rycerze nie rzadko przemieniali się w groźnych rabusiów grasujących po gościńcach. Tym łatwiej jest zrozumieć masowe zwrócenie się polskiego rycerstwa-szlachty ku gospodarowaniu na ziemi.
W sukurs szlachcie szedł ożywczy wpływ renesansu i reformacji. Musiało to wydać bogate owoce praktycznie we wszystkich dziedzinach. Ma rację Paweł Jasienica gdy pisze że „…Polska XVI w. to kraj pełen fermentu i zbawiennych napięć społecznych, zamożny, gotów przyjąć każdą nowość lub sam ją stworzyć. Nie było w tym kraju martwoty ani przewagi tępego konserwatyzmu. Konstytucja Nic Nowego oznaczała w praktyce: nic nowego po tyrańsku i dyktatorsku, bez zgody uprawnionego ogółu” Ten ogół z pozoru wydaje się elitarną grupką, korzystającą z przywileju urodzenia , w rzeczywistości szlachta polska stanowiła ok. 7% całej populacji a były takie krainy gdzie odsetek dochodził do 20 % ( Mazowsze). Posiadanie czynnego prawa wyborczego przy takim odsetku stawia Polskę bezapelacyjnie na pierwszym miejscu w Europie. Dla zobrazowania wyjątkowego poziomu demokratyzacji ówczesnych stosunków politycznych w naszym kraju podajmy, że w znanej z szybkich postępów demokratyzacyjnych Anglii po zniesieniu w 1867 r. cenzusu majątkowego do wyborów dopuszczono ledwie 2 mln obywateli na 30 mln wszystkich mieszkańców. Nic dziwnego, że o szlachcie polskiej było głośno w całej Europie .W 1573 r. biskup francuski Jan Montluc pisał :”…szlachta polska wybija się wśród innych narodów(…) przewyższa każdą inną jednością i bystrością (…) i nigdy na się nie nastaje ze względów religijnych…” .Zaiste musiał być to kraj niezwykły, gdzie wysoka kultura polityczna sprzęgała się z demokratyzmem, a tolerancja religijna z niewątpliwą religijnością całego społeczeństwa. Polska XVI wieku była nie tylko krajem o znaczącym autorytecie międzynarodowym ale sama stawała się źródłem inspiracji i naśladownictwa. Znane jest na przykład uwielbienie dla polskiej poezji wśród intelektualistów niemieckich nie mówiąc już o masowej akcji polonizacyjnej szlachty litewskiej i ruskiej. Dodajmy polonizacji w pełni dobrowolnej, nie stymulowanej jakimikolwiek administracyjnymi działaniami.
Atmosfera polskiego renesansu tak inspirująca dla szlachty nie była obojętna także duchowieństwu , mieszczaństwu i chłopom. Nasi rodacy byli w XVI w. w permanentnym ruchu co dodatkowo sprzyjało upowszechnianiu się wszelkich nowinek. Peregrynacjom sprzyjała inkorporacja po Unii Lubelskiej ogromnych terenów na południe od Prypeci i oparcie się południowo-wschodniej granicy na Dniestrze i Dnieprze. Źródło polskich problemów w XVII w. sto lat wcześniej inspirowało nowością i ogromem. W 1517 r. ówczesny profesor i rektor Akademii Jagiellońskiej Maciej z Miechowa, dodajmy urodzony w rodzinie chłopskiej ( ciekawe czy dzisiaj jakikolwiek z polskich uniwersytetów ma na swoim czele chłopskiego syna?) opublikował niezwykłe dzieło Traktatus de duabus sarmatis ( Traktat o dwóch Sarmacjach). Polemizując z Ptolemeuszem zakwestionował istnienie na wschodzie Europy mitycznych gór oraz obalił powszechnie obowiązującą zasadę, że rzeki muszą swój początek brać w pasmach górskich. Praca ta stała się kanonem wiedzy geograficznej po dziś dzień, choć sam Miechowita uważał siebie bardziej za lekarza. Napisał również doprowadzoną do współczesności Kronikę Polską, oddawał się z powodzeniem astronomii i astrologii a u schyłku życia ( zmarł w 1523 r. ) został radnym Krakowa. Za sprawą licznych tłumaczeń i wielu wydań traktat Macieja z Miechowa spopularyzował pojęcie Sarmata i Sarmacja, które od tego momentu zaczęto utożsamiać ze starożytnymi ,w zgodzie z renesansową modą , potomkami polskiej szlachty.
Dbałość o wysoki poziom wykształcenia był XVI-wieczną normą począwszy od gruntownie wykształconego Zygmunta Starego po nawet dzieci chłopskie, jak widać w opisanym powyżej przykładzie. Wielu spośród Polaków czyniło ze zdobytej wiedzy praktyczny użytek twórczo rozwijając wcześniej poznane teorie. Obok genialnego astronoma z Torunia Mikołaja Kopernika, wnikliwego krytyka stosunków wewnętrznych Andrzeja Frycza-Modrzewskiego, poety i polityka Jana Dantyszka , po pisarzy i poetów Mikołaja Reja, Jana Kochanowskiego, Marcina Kromera i wielu, wielu innych. Wśród nich był dzisiaj bezimienny twórca jednego z pierwszych na świecie napędzanego kołem wodnym wodociągu miejskiego we Fromborku. Trudno w naszej historii znaleźć bardziej kreatywne społeczeństwo jak XVI- wieczne. Otwartość, innowacyjność a przy tym niezwykła pracowitość przynosiła pożądane wyniki. Bogactwo państwa dawało mu siłę, siła z kolei umacniała jego międzynarodową rangę., ta z kolei czyniła je atrakcyjnym partnerem dla każdego.
Oceny rządów ostatnich Jagiellonów, zwłaszcza Zygmunta Starego bywają bardzo krytyczne. Nie podzielam tych opinii. Rządy Zygmunta i jego żony Bony Sforzy zasługują na szczególną atencję. Jego mądra polityka wobec sąsiadów owocująca uznaniem przez ostatniego mistrza krzyżackiego Albrechta zwierzchnictwa Polski , przerwaniem sojuszu austriacko-moskiewskiego na zjeździe w Wiedniu w 1515 r., umocnieniem granic litewsko-rosyjskich, zapewniła Polsce kilkadziesiąt lat względnego spokoju i umożliwiła skoncentrowanie się na sprawach wewnętrznych. Wraz z przedsiębiorczą Boną, król Zygmunt umocnił pozycję tronu znacznie osłabioną po rządach Jana Olbrachta i Aleksandra. Domena królewska, będąca wcześniej przedmiotem bezrozumnego rozdawnictwa, od XVI w. stała się nie tylko źródłem bogactwa króla ale i sposobem finansowania ważnych zadań publicznych takich jak obrona kraju. Od czasów Zygmunta Augusta Polska miała stałą zawodową armię, tzw. wojsko kwarciane , na utrzymanie którego szła czwarta część dochodów z królewszczyzn. Z bogactwa i praw w Polsce korzystali wszyscy jej mieszkańcy, a nawet wcale liczni zbiegowie z sąsiedzkich Niemiec, Czech, Niderlandów czy Szkocji. W ucieczce przed prześladowaniami religijnymi czy nędzą znajdowali schronienie i szansę na godne życie. Ucieczek z Polski do krajów europejskich nie odnotowano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz